Łukasz
@Lukasc22
Kibic Realu Madryt, Manchesteru United i Legii Warszawa. Hobby: piłka nożna i wszystko, co jest z nią związane. Twitter: @Lciunaitis98
Vilnius
Powrót legendy
Zapewne wszyscy pamiętacie tę smutną historię. Legendarny klub Glasgow Rangers w 2012 został zlikwidowany z powodu długów i startował zanowo w lidze czwartej. Minęły cztery lata, a gigant powraca.
Rangersom pozostały jeszcze cztery mecze w sezonie, ale po zwycięstwie z Dumbarton przewaga wyrosła na tyle, że martwić się już o nic nie muszą. No, w lidze. Sezon mogą zakończyć nawet lepiej, bo już w niedzielę zagrają w finale Challenge Cup z Peterhead, będąc jedynym logicznym faworytem, a już tydzień później, 17 kwietnia, w półfinale Pucharu Szkocji na Ibrox zawitają odwieczni rywale - Celtic Glasgow. Old Firm powraca!
Należy przypomnieć sobie trochę drogę powrotną do elity. Jak i przewidywano, Rangersi jak burza przeszli przez czwartą i trzecią ligę, stając się faworytem do powrotu do Premier League już w poprzednim sezonie. Niestety, drużyna zajęła dopiero trzecie i grała w play-offach, gdzie po wyeliminowaniu Queen of the South i Hibernian musiała dwukrotnie uznać wyższość Motherwell.
Przed tym sezonem zmieniono wiele. Latem z Brentfordu przyszedł nowy trener - Mark Warburton, a do drużyny dołączyli m.in. Martin Waghorn i Gedion Zelalem. Od tego sezonu w drużynie figuruje i Polak - Maciej Gostomski, ale na razie nie zagrał ani jednego meczu w lidze. W każdym razie już na starcie Rangers FC wygrało 11 meczów z rzędu, dając do zrozumienia, że nie zamierza czekać długo powrotu. Mało tego, jak burza szli w Pucharze Szkocji, wybijając po drugim meczu z Kilmarnock 2-1 oraz gromiąc Dundee aż 4-0. Niestety, Old Firm w finale nie będzie, a mecz między tymi ekipami zostanie rozegrany już na tym etapie rozgrywek. Oczywistym faworytem wydają się być Celtowie, ale kto wie? Ich rywale nogi nie odpuszczą. Przypomnę jednak, iż w półfinale Pucharu Ligi w lutym derby już zostały rozegrane - na Celtic Park górą okazali się gospodarze, pokonując RFC 2-0.
Zdjęcie: Daily Mail
Walka o petrohistorię
Cześć wszystkim, powracam na Mateball! Na początek zapowiedź jutrzejszej batalii w Lidze Mistrzów, miłej lektury :)
Jeśli ktoś z czytelników odwiedził muzeum Manchesteru City, to wie, iż w tym klubie buńczucznie zapowiadane jest pisanie historii, a nawet ilość tytułów, porównywalna z rywalem zza miedzy, Manchesterem United. W drodze po historyczny awans do półfinału Ligi Mistrzów czeka na nich inna drużyna z podobnymi aspiracjami - Paris Saint - Germain.
Tak, Paryżanie historię mają trochę bogatszą, ale najważniejszy tytuł dla każdego europejskiego klubu, czyli ,,Wielkie Uszy", pozostaje dla nich niezdobyty. Już jutro na Parc des Princes jedna z drużyn petrodolarowych postawi pierwszy krok w kierunku historycznego awansu do półfinału LM.
Faworytem w tym dwumeczu bezdyskusyjnie jest drużyna Laurenta Blanca. 25 (!) punktów przewagi nad drugim Monaco pozwala im po zdobyciu szóstego tytułu Ligue 1 skupić się na europucharach, ale nie jest zbyt widoczne, aby tracili z tego powodu formę. Wystarczy zobaczyć wyczyny Zlatana Ibrahimovicia, który w lidze walczy o Złotego Buta i miażdży każdego na drodze. W dodatku, skupiona na Lidze Mistrzów drużyna ma już dostatecznie doświadczenia i ogrania, a przy tym ma też brakujący dotychczas element układanki, czyli Angela di Marię. Pozostaje tajemnicą sposób, w jaki Louis van Gaal zniwelował zalety tego piłkarza, ale we Francji on odżył. Jedynym minusem pozostaje idiotyczny wyczyn Sergiego Auriera, który wyśmienicie grał na boku obrony aż do głośnego wywiadu na platformie Periscope.
Nastroje w Manchesterze są gorsze. Drużyna już wie, że trener odejdzie po sezonie, a razem z nim zapewne większa część piłkarzy, więc motywacji za wiele nie mają. W dodatku doświadczenie w ćwierćfinałach jest mizerne, jako że City debiutuje na takim szczeblu, a dotychczas takie wyżyny oglądali tylko Pellegrini, Toure oraz fatalny Demichelis. Forma Obywateli też wydaje się być okropna - aż do sobotniego pogromu Bournemouth nie zdobyli gola w trzech meczach, a o ile z United jest to jeszcze możliwe do wyjaśnienia, o tyle cisza w meczach z Norwich i Dynamem Kijów straszy wszystkich fanów.
No i przechodzimy do kontuzji. Oprócz Auriera wysoce możliwa jest absencja Marco Verattiego i Javiera Pastore, a kontuzja Angela di Marii, która wydaje się nie być groźną, może sprawić psikusa. Gorzej jest jednak, jak zwykle, w Anglii. Kevin de Bruyne powrócił z golem, ale niemal pewne są absencje Joe Harta, Vincenta Kompanyego, Yayi Toure i Raheema Sterlinga. Powraca Nasri? Nie upatrywałbym w tym nic nadzwyczajnie dobrego.
Mój typ: 2:0 dla PSG
Przewidywalne składy (według Mirror)
PSG: Trapp - Maxwell, Luiz, Silva, Marquinhos - Motta, Matuidi, Rabiot - Di Maria, Ibrahimović, Lucas
Manchester City: Caballero - Clichy, Otamendi, Mangala, Zabaleta - Fernando, Fernandinho, De Bruyne, Silva, Navas - Aguero
Zdjęcie: thesheet.ng
Trochę satyry, czyli jak Lech z Ligi MIstrzów odpadał
Po przeczytaniu danego tekstu pomyślicie, że autorem jest Tomasz Hajto i, grzecznie mówiąc, trafiło go turbo. Inni zaś zgłoszą autora na policję, jako mającego dojście do dopalaczy. Zapewniam, że tak nie jest. Do napisania tego tekstu skłoniło mnie zupełnie coś innego.
– Hej Gianni, popytałem Bońka o tego mistrza Polski! – wparował do pokoju Gianniego Infantino zadyszany Michel Platini.
– I?
– Mamy problem. Tym razem chyba awansują. Trenera mają takiego, że szejkowie go chcą, kadra też niezła. O jakiegoś Linetty’ego Niemcy i Belgowie zabiegają, a Kownacki to, jak mówił Rudy, polski Odegaard. W pomocy mają Fina, Węgra i Szwajcara z Basel, jak nimi walną to żaden Boże nie pomoże. Jak awansują do LM to kibole rozniosą nam stadiony i pieniądze z TV wyparują. Może nawet Arabowie swą ligę założą jak chcieli. Co robimy?
Łysy podrapał swą błyszczącą głowę. – Spoko, znów im trudnego rywala podsunę. Tak dobrzy nie są, znów będzie jak z tymi, co Szwedom dali strzelić trzy w domu.
– Ja ci zaraz dam Szwedów. Już im raz trudnych podsunąłeś, gdyby nie tamten, co karnych nie strzela, Polacy przyszliby po twoją łysinę. Tym razem trik z walkowerem się nie uda. Myśl dalej, a ja podzwonię specom Blattera, może coś im podmieszamy. Już tak jeden Michaela Jacksona zneutralizował, nam wystarczy tylko ich osłabić.
– No daj mi szansę, podsunę im kogoś trudniejszego niż Celtic…
– To dlaczego posłałeś ich do Sarajewo gdy mogłeś wylosować Litwinów? Jakby znów z Żalgirisem przegrali, dałbym ci podwyżkę, debilu jeden!
– A-a-ale…
– Daj im w III rundzie najtrudniejszego, kogo masz, aby zamieść ślady. Każ sekretarce podzwonić do tego lekarzyka. I daj Bońkowi EURO U-21, aby nie zaczął podejrzewać.
Minął miesiąc
– Michel, COŚ TY NAROBIŁ?! – Infantino aż włosy stawały dęba. Albo i nie.
– A co się stało?
– Coście tym Polakom dali? Tak osłabli, że teraz przegrywają w każdej wioskowej drużynie w kraju! A jak Belgowie tego Linetty’ego zobaczyli, to nie tylko anulowali transfer, a jeszcze powysyłali listy do innych klubów, aby w Polsce żadnego grajka nie szukali. Ludzie zaczynają podejrzewać!
– Osz ty ***…
Mijał 18 rok bez drużyny polskiej w Lidze Mistrzów.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Nowy klub Naniego!
Jeszcze niedawno wydawało się, że Luis Nani powróci do Manchesteru United i będzie walczył o wyjściowy skład z nielubianymi przez Louisa van Gaala Angelem di Marią oraz Adnanem Januzajem. Nic z tego. Portugalczyk otrzymał w Anglii czerwone światło i znalazł sobie nowy klub.
Jest nim Fenerbahce Stambuł. Po tym, jak do Super Lig trafili Ronaldinho, Samuel Eto'o i Roman Pavlyuczenko, żółto-czarni zdecydowali się na ofensywę transferową i wykupili 28-latka, który w poprzednim sezonie całkiem dobrze występował w rodzimym Sportingu Lizbona. Jak podają tureckie media, Diabły otrzymają za Naniego 4 miliony funtów, a piłkarz otrzyma trzyletnią umowę z kilkoma milionami euro rocznie.
Fenerbahce to jedynie trzeci klub w karierze doświadczonego już Naniego. Można jednak być pewnym, że nie ostatni.
Foto: richestcelebrities.org
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Znamy sędziego finału Copa America!
Już w sobotę odbędzie się wielki finał Copa America 2015, w którym po raz drugi w finale grająca Chile postara się zatrzymać armię, dowodzoną przez generała Leo Messiego. Dzisiaj oficjalna strona turnieju podała imię sędziego tego meczu.
Jest nim Kolumbijczyk Wilmar Rodman. 35-letni sędzia ten dotychczas na turnieju sędziował spotkanie Argentyny z Paragwajem w fazie grupowej oraz ćwierćfinał Peru - Boliwia. Właśnie za poprawne i dobre sędziowanie w tych meczach otrzymał tą zaszczytną nominację. Podczas mundialu w Brazylii zasłynął jednak ze złej strony, fatalnie sędziując spotkanie Meksyku z Kamerunem.
Pojedynek o trzecie miejsce pomiędzy Peru i Paragwajem posędziuje Meksykanin Raul Orosco. Wraz z nim, co jest oczywiste, posędziuje brygada sędziowska z tego kraju.
Tekstową transmisję oraz zapowiedź spotkania znajdziecie na stronie fanatycyfutbolu.com.pl
Foto: primiciadiario.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Pilne! Valencia pozostała bez prezydenta
Wydawało się, że po kilku latach posuchy wszystko znów jest dobrze w Valencii. Nowy właściciel, budowa nowego stadionu, wyśmienity trener i dobre wyniki. Tyle że ten, komu Nietoperze muszą za to dziękować, czyli Amadeo Salvo, odchodzi.
O tym poinformowano na oficjalnej stronie klubu. Salvo twierdzi, że powodem nie są wcale relacje z nowym właścicielem klubu, Petrem Limem, ale choroba jego ojca. Tyle że, jak przypomina Marca, w klubie od kilku miesięcy trwał konflikt ,,starej gwardii" i ,,nowej miotły".
Udowadnia to fakt, iż chociaż Salvo odchodzi ,,z przyczyn rodzinnych", to wraz z nim z klubu uciekną jego najbliżsi współpracownicy - Francisco Rufete i Fabian Ayala. Widać więc, że władza Lima w klubie zwiększa się do autorytarnej.
Niedawno poinformowano też, że nowym asystentem trenera Nuno Espirito Santo stanie się... Phil Neville.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Kobiece MŚ: bez Europy w finale
Trwają Mistrzostwa Świata wśród kobiet w Kanadzie. Wczoraj rozegrano drugi półfinał turnieju, w którym obrońcy tytułu, Japonki, okazały się silniejsze od Anglii. O wszystkim zdecydował samobój w 90. minucie.
W emocjonującym starciu na Commonwealth Stadium w Edmontonie, stanie Alberta, idące jak burza Angielki planowały odprawić z kwitkiem sensacyjnych zwyciężczyń poprzedniego mundialu, które zapewne na stale trafiły do światowych mocarstw kobiecego futbolu. Mimo nieznacznej przewagi Córek Albionu na początku, to Japonki w 32. minucie otrzymały karnego, którego na gola zamieniła Aya Mirayama. Na odpowiedź długo nie czekano - w 40. minucie meczu nowozelandyjska sędzia Anna Keighley podyktowała karnego w odwrotną stronę, a stan meczu wyrównała z wapna Fara Williams.
Druga połowa meczu była prawdziwą bitwą, ale ostatecznie, mimo zanoszącej się dogrywki, triumfowały Japonki. W 90. minucie po niefortunnej interwencji piłkę do własnej siatki, a rywalek do finału posłała Laura Bassett. Już w niedzielę w wielkim finale piłkarki z Kraju Kwitnącej Wiśni powalczą o obronę tytułu z kobiecą odmianą piłkarskiej Brazylii (pod względem sukcesów, nie techniki) - USA. W sobotę zaś pozostaje mecz o 3 miejsce na pocieszenie Europejczykom. W symbolicznym starciu o prymat w Europie Angielki spotkają się z Niemkami.
Foto: startribune.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Oficjalnie: pierwszy transfer Rafy Beniteza w Realu
Nowy trener, nowe porządki - tak jest i w Realu Madryt pod wodzą Rafy Beniteza. Wczoraj Hiszpan dokonał pierwszego swego transferu, jako że Danilo pozyskał jeszcze Carlo Ancelotti.
Królewscy od lat słyną ze sprzedawania własnych talentów, a później odkupywania ich za większe pieniądze. Co prawda, wielu z nich nie wraca i się nie wybija, jak Joselu, więc być może taka taktyka przynosi efekt, ale po Danim Carvajalu kolejny talent powraca na Estadio Santiago Bernabeu. Chodzi o Lucasa Vazqueza.
Vazquez to 24-letni pomocnik, który ukształcił się jako piłkarz na ośrodku Valdebebas, ale poprzenim latem odpuszczony przez Real do Espanyolu Barcelona. Tam chłopak zagrał w 39 meczach, strzelając cztery bramki i odnotowując siedem asyst.
Jest to trzeci piłkarz, który trafił do Realu latem, po dwójce z Porto - powracającym Casemiro oraz nowym Danilo. Jak widać, Benitez chce odnowić pomoc, zwłaszcza po odejściu Khediry oraz rychłym wypożyczeniu Lucasa Silvy i Martina Odegaarda. Obydwu zapewne w następnym sezonie w La Lidze.
Foto: whufc.pl
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Lew Jaszyn doczekał się stadionu swego imienia
Tak jak i w Polsce przed EURO 2012, w Rosji stadiony buduje się nie tylko na mundial, szczególnie w Moskwie. Miasto te dotychczas nie miało dobrych stadionów, nie licząc Lokomotiw Areny, a teraz doczeka się kilku naraz. Jeden z nich zostanie nazwany imieniem legendarnego Lwa Jaszyna.
Jest to oczywiście stadion Dynama Moskwa, klubu, w którym przez całe swe życie bronił wybitny bramkarz, zresztą nie tylko na boisku, ale i na… lodzie. O nowej nazwie areny powiadomił Andriej Peregudow, prezes banku VTB, którego nazwa dotychczas widniała w nazwie obiektu Dynama. Jak twieerdzi, nazwać stadion tym imieniem planowano od dawna, ale bez zgody wdowy Valentina Timofiejiewicza Jaszyna, Valentiny Jaszynej.
Kompleks sportowy dalej będzie nosił imię banku VTB, ale sam stadion od dzisiaj jest nazwany imieniem Lwa Jaszyna. Przypomnimy, że jest to były wieloletni bramkarz Dynama Moskwa i reprezentacji ZSRR, który ze względu na czarny kolor stroju i fenomenalne wyczucie był nazywany Czarną Panterą. Z reprezentacją wygrał pierwsze ME w 1960 roku, a także ciągle jest jedynym bramkarzem, któremu udało się zdobyć Złotą Piłkę.
Lev Jaszyn zmarł w 1990 roku po nieudanej walce z rakiem żołądka.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Wiadomości z Rosji przed mundialem
Tradycyjnie już, co miesiąc, Fanatycy Futbolu informują o przygotowaniach i najciekawszych wydarzeniach, związanych z najbliższymi Mistrzostwami Świata. Jak zawsze, odbyło się wiele ciekawych wydarzeń.
Po pierwsze, kwalifikacje. Te już odbywają się w dwóch strefach - AFC i CONCACAF, zresztą w obydwu wypadkach jest to już druga runda. Zacznijmy od Azji. Na tym etapie grają już wszystkie reprezentacje Azji, a drużyny zostały podzielone na osiem grup po pięć zespołów. Rozegrano dwie kolejki, za wyjątkiem Iraku i Indonezji, mecz których był odwołany z powodu dyskwalifikacji Indonezji z rozgrywek FIFA przed miesiącem. Na razie należy zauważyć waleczną postawę Guamu. Drużyna z małej wysepki ze stutysięczną populacją ograła Turkmenistan i Indie, obejmując pozycję lidera w grupie, gdzie także grają Oman i Iran. Do następnej rundy awansuje zwycięzca grupy, a także cztery najlepsze kraje z drugich miejsc, więc Wyspiarze mają szansę na historyczny sukces. Tymbardziej, że faworyt grupy, Iran, rozpoczął zmagania remisem ze wspomnianym już Turkmenistanem. Piłkarze z Bliskiego Wschodu nie są jedynymi faworytami, którzy zaczęli słabo. Także Japonia i Uzbekistan stracili punkty, a jeśli Uzbekowie jeszcze mogą tłumaczyć się z porażki 2-4 z Koreą Północną, to już domowy bezbramkowy remis drużyny z Kraju Kwitnącej Wiśni w meczu z... Singapurem jest dzwonkiem alarmowym. Niezłą passę podtrzymuje też Hongkong, który w dwóch meczach zgromadził sześć punktów, strzelając dziewięć bramek i nie tracąc żadnej. Gwoli prawdy Malediwy i Bhutan nie są wybitnymi rywalami, a prawdziwym testem będzie rywalizacja z Katarem i krajem-matką - Chinami. Kolejne mecze odbędą się już podczas przerwy na reprezentacje we wrześniu. Bez niespodzianek obyło się w strefie CONCACAF, gdzie druga runda już się skończyła, a drużyny czekają barażowych zmagań w rundzie trzeciej, gdzie do gry przystąpią Jamaika i Haiti. Sześć najlepszych reprezentacji strefy do gry wstąpią jedynie w czwartej rundzie. 25 lipca w Sankt-Petersburgu dojdzie do losowania spotkań trzeciej rundy, która odbędzie się 31 sierpnia i 8 września.
Polityka Rosji na Ukrainie, a nawet skandal korupcyjny w FIFA - nic już nie odbierze Rosji prawa organizacji mundialu. W czerwcu zarówno prezes niemieckiej federacji piłkarskiej Wolfgang Niersbach, jak i jego vis-a-vis z Belgii Alain Courtois, zdementowali jakiekolwiek pogłoski o bojkocie. Zaś były ambasador USA w Rosji, Michael McFaul, nie wierzy w możliwość odbioru praw organizacji MŚ. Wtórują mu sami Rosjanie, u których przygotowania wkraczają w fazę decydującą.
W Saransku wybrano nazwę stadionu - Mordovya Arena, zaś w Wołgogradzie zdecydowano, że po mundialu obiekt będzie oddany do użytku klubowi piłkarskiemu Rotor. Nazwano też datę oddania do użytku trzech stadionów - w Wołgogradzie, Niżnim Nowgordzie i Samarze. W pierwszych dwóch miastach jest to jesień 2017 roku, zaś w Samarze w grudniu tegoż roku. Nie licząc stadionu w Kaliningradzie, budowa obiektów, mimo kryzysu w Rosji, odbywa się bez opóźnień.
Foto: soccerworldcup.sportingbet.com.au
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Czy piłka klubowa zniszczy futbol reprezentacyjny?
Nikomu nie trzeba udowadniać, że piłka nożna ulega komercjalizacji. Ultrasi są wypędzani ze stadionów na rzecz kibiców z Dalekiego Wschodu, drużyny wydają coraz więcej, superpuchary odbywają się za granicą, a piłkarze żądają coraz więcej pieniędzy. Co jednak, jeśli forsa niszczy rzecz świętą - reprezentację? Proces już się zaczął.
Zaczęło się wszystko niewinnie. Stowarzyszenie Klubów Piłkarskich zechciało, aby FIFA wypłacała kompensacje w wypadku kontuzji piłkarzy podczas spotkań międzynarodowych. Z każdym rokiem jednak kompensacje się zwiększają, bo wyższe są zarobki piłkarzy w klubach. Jest tak nawet w przypadku, jeśli piłkarz nie opuszcza ani jednego treningu w klubie, a jedynie robi to na czas reprezentacji i urlop. Z jednej strony, jest to logiczne, a z drugiej, taka historia już odbyła się w innych dyscyplinach. Przypomina się sytuacja sprzed Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Finalista NBA, Cleveland Cavaliers, zgodził się na odpuszczenie tylko jednego swego koszykarza na turniej, a jako klub amerykański, odpuścił LeBrona Jamesa. Fatalnie skończyło się to dla Litwinów, którzy nadzieje pokładali w Žydrūnasie Ilgauskasie. Musieli obejść się smakiem i po raz pierwszy od 1992 roku skończyli turniej olimpijski poza podium. Pamiętamy też, ilu hokeistów co roku odmawia gry na Mistrzostwach Świata, jeśli ich klub uczestniczy w play-offach NHL. Kanadyjczycy i Amerykanie co roku przysyłają w połowie rezerwowy skład, a Rosjanie, mimo transferu wielu hokeistów do rodzimej KHL, ciągle grają bez kilku liderów, jak Ovechkina czy Malkina, o ile ich klub nie odpadnie wcześniej. O baseballu nie ma co mówić - reprezentacyjna odmiana sportu jest prawie martwa.
Oczywiście, nawet jeśli kluby odmówią odpuszczania swych piłkarzy, a i ci nie zechcą grać, piłka reprezentacyjna nie umrze. Gorsza jest strona pieniężna. Kasa jest oczywiście tam, gdzie jest zainteresowanie. Liczni zaś sezonowcy i kibice z krajów, gdzie liga jest mocniejsza od drużyny narodowej, mają małe zainteresowanie do spotkań rangi międzynarodowej. Nie ma im co się dziwić. Przyzwyczajeni do cotygodniowych szlagierów typu Manchester United - Chelsea, czy Arsenal - Liverpool, kibice angielscy coraz rzadziej oglądają nawet Ligę Mistrzów, nie mówiąc już o spotkaniach „Trzech Lwów” z San Marino czy Litwą. W ciągu sezonu takie półtoratygodniowe przerwy zdarzają się pięć razy i nawet towarzyskie batalie Hiszpanii z Niemcami nie są tak atrakcyjne, bo nie mają stawki. Wystarczy zajrzeć na Twittera czy Facebooka podczas każdej przerwy międzynarodowej, aby ujrzeć popularne ,,Who the f**k needs internationals?". Skoro tak, to i telewizje wraz z innymi sponsorami każą rozgrywać mniej meczów międzynarodowych. Już teraz ich liczba została zmniejszona, ale UEFA wprowadza rozwiązanie w postaci Ligi Narodów. Czy jednak to pomoże?
No właśnie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy tak uwielbiają turnieje międzynarodowe, nienawidzą kwalifikacji do tych turniejów. Rozwiązanie, które gorąco popieram, już było przedstawione zarządowi UEFA, a jest ono na wzór kwalifikacji azjatyckich. Mianowicie, najsłabsze reprezentacje, niczym w kwalifikacjach do klubowych europucharów, spotykają się w fazie pierwszej, aby jedynie później trafić do etapu głównego. Przykładowo mielibyśmy już w tych kwalifikacjach mniej grup, więcej drużyn z każdej awansowałoby do ME, ale zamiast Gruzji i Gibraltaru Polska musiałaby grać z Ukrainą i Francją. Takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe i ciekawe dla kibiców, bo mielibyśmy więcej hitów o stawkę, tyle że UEFA z nieznanego nikomu powodu uznała, że rozwiązanie to zabije futbol w krajach - karłach, argumentując tym, że spotkanie z Anglią czy Niemcami to jedyna motywacja dla piłki w San Marino czy Andorze. Słusznie, tyle że piłka egzystuje nawet na Guam, a jeśli ktoś śledzi wyniki kwalifikacji azjatyckich do mundialu w Rosji, to ten wie, że kraj ze stutysięczną populacją ograł Turkmenistan w drugiej rundzie. Hongkong zaś strzelił siedem goli Bhutanowi, więc rozmiar kraju nie jest przeszkodą dla rozwoju piłki, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę nieporównywalny poziom takiej Gruzji z Bhutanem.
Co zaś z meczami towarzyskimi? Bez nich selekcjonerzy nie będą mogli przetestować nowych piłkarzy, ale są nieciekawe, więc prędzej czy później i tak będą musieli obejść się bez nich. W tej sytuacji idealne niemal, zdaniem autora tego tekstu, rozwiązanie przedstawiła wspomniana wcześniej UEFA. Chodzi oczywiście o Ligę Narodów, która teoretycznie zlikwidowałaby mecze sparingowe, ewentualnie by je tylko zamaskowała, ale także zwiększyłaby liczbę hitów, jako że drużyny grałyby z mniej więcej porównywalnymi przeciwnikami. Nawet w grupach słabszych będzie o co grać, bo awansują do grupy wyższej, z większymi pieniędzmi, a mają nawet możliwość wygrania biletu na Mistrzostwa Europy. Media już zakochały się w Tahiti podczas Pucharu Konfederacji. Może więc i San Marino przy odrobinie szczęścia tego dokona...
Podsumowując, mamy przykłady sportów, w których kluby przyciemniają role zbiorowiska najlepszych sportowców kraju, zamieniając to nierzadko corocznymi All-star Games. Początki procesu są widoczne i w piłce nożnej, ale starania UEFA i nierzadko przeze mnie krytykowanej FIFA na razie zatrzymują te zjawisko. Przyczynić się muszą jednak nie tylko działacze, ale i kibice. Po to, aby w naszym ukochanym sporcie było miejsce dla dumy narodowej i patriotyzmu, często łączącego mieszkańców kraju. Zakończyć należy przykładem czegoś takiego. Puchar Azji, 2007 rok, sensacyjny triumf pogrążonego w wojnie Iraku. Media na całym świecie pokazują radość na ulicach niespokojnego Bagdadu i całego kraju. Tylko piłka nożna pozwoliła mieszkańcom kraju poczuć radość i zapomnieć na chwilę o biedzie i wojnie. Niech tak pozostanie na zawsze.
Foto: abc.net
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Cześć, mam do Was prośbę :)
napisałem nowy artykuł o przyszłości piłki reprezentacyjnej i chociaż wkrótce pojawi się on tutaj, na tej stronie, to poproszę, aby każdy obejrzał go tu: fanatycyfutbolu.com.pl
Dziękuję i miłej lektury!
Zmiany w FFP
Najbardziej skandaliczna i najważniejsza reforma UEFA za kadencji Michela Platiniego cierpi. Wiele klubów skarży się na rewolucję, przez co zasady mają być zmienione.
Jak pamiętacie, Financial Fair Play miał zapobiec wydawaniu ogromnych sum na piłkarzy, jeśli te pieniądze nie są zarobione, tak jak w przypadku Manchesteru City czy PSG. Sęk w tym, że mniejsze kluby z innych lig cierpią bardziej, nie mogąc przystosować się do zasady maksimum 70 procentów na zarobki piłkarzy i pozostałych pracowników klubu. Wyrzucano takie kluby jak Crvena Zvezda, Ekranas Poniewież czy, przed tygodniem, Dynamo Moskwa. Czarę goryczy przelała decyzja sądu europejskiego, który uznał. że FFP nie jest zgodny z prawem europejskim.
UEFA oczywiście odwołała się od decyzji, ale niesmak pozostał. Zdecydowano zmniejszyć sumy, za które federacja ma karać. Konkretne liczby nie zostały na razie podane, a o całym zajściu powiadomił prezes rosyjskiej federacji futbolu, Witalij Mutko. Leży to oczywiście w interesach Rosji. W tym roku z europucharów wykluczone jest Dynamo, a kilkumilionowe kare trafiły do księgowych w Lokomotiwie Moskwa i Krasnodarze.
Foto: uefa.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Kolejna gwiazda w Chinach
Didier Drogba, Nicolas Anelka i inne gwiazdy już kiedyś zawitały w lidze Kraju Środka. Tym latem Chińczycy wcale nie chcą odpuszczać, więc kupują innych.
Shanghai Shenhua na swojej stronie internetowej podał, iż drużyna porozumiała się z Besiktasem na konto transferu Papissa Demby Ba. Mimo iż o detalach kontraktu nie wiadomo nic, sugeruje się, że Senegalczyk kosztował około 13 milionów euro. Suma nie jest wcale wygórowana, biorąc pod uwagę ilość goli Demby Ba w sezonie, a zakończył go z 27. bramkami na koncie.
Papiss Demba Ba zasłynął bardzo skuteczną grą w Newcastle United, co poskutkowało transferem do Chelsea. Tam piłkarz jednak rozczarował, przestał trafiać do składu wyjściowego, więc odszedł do Turcji. Transfer do Shanchaju oznacza, że Demba Ba rozstał się z ogłaszaną nieraz myślą o powrocie do Premier League.
Foto: goal.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Gwiazdy w Antalyasporze?
Turcy od lat słynęli z silnej ligi i kilku gwiazd, na przykład Wesleya Sneijdera, Roberto Carlosa czy też Didiera Drogby. Tym razem trójka wielkich piłkarzy znalazła się na celowniku Antalyasporu.
Drużyna z Antalii zakończyła poprzedni sezon na 5. miejscu w Liga A, czyli na drugim poziomie rozgrywek, ale po barażach z emocjonującym finałem i karnymi awansowała do Super Lig. Potrzebne są wzmocnienia, więc w ataku Turcy zamierzają skorzystać z trzech gwiazd.
Chodzi o dwóch byłych piłkarzy FC Barcelona – Ronaldinho i Samuela Eto’o, a także byłego napastnika Tottenhamu i gwiazdy EURO 2008, Romana Pavlyuchenko. Bliskie klubowi źródła podają, że Rosjanin już definitywnie podpisze kontrakt z Antalyasporem, szykując dokumenty na przejazd do Turcji. Trafi tam za darmo, jako że rozwiązał kontrakt z Lokomotywem Moskwa.
Podaje się też, że walczą o Ronaldinho i Eto’o, a Kameruńczyk wznowił zawieszone wcześniej rozmowy na temat transferu, co oznacza iż mu na nim zależy. Ronaldinho też nie czuje się najlepiej w Meksyku i chce do Europy, a Antalyaspor ma niezbędną sumę pieniędzy.
Foto: eurosport.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Seksizm a piłka kobieca
Piłka nożna w wydaniu kobiecym ciągle się rozwija, ale dalej jest w stanie opłakany, jeśli porównać ją z piłką nożną męską. Większość zapewne powie, że jest to sport dla mężczyzn. A jest to tylko jeden z przykładów, jak seksizm i dyskryminacja zabijają żeńską odmianę futbolu.
Nie od dziś wiadomo, że najlepsze kobiece reprezentacje są z krajów z wieloletnimi tradycjami obrony praw kobiet i równoprawności. Wystarczy porównać wyniki drużyn ze Skandynawii, Niemiec, Anglii czy USA do np. Iranu czy Bahrajnu, regularnie otrzymujących baty od całkiem słabych drużyn. W kwalifikacjach do trwającego mundialu w Kanadzie reprezentacja Bahrajnu poległa 0-8 Wietnamowi, Iran poległ 0-6 z Filipinami, Palestyna z takim samym wynikiem przegrała z Taiwanem, a także ustąpiła 0-9 Myanmarowi, zresztą Bangladesz z takim samym wynikiem wypuścił ze stolicy swego kraju Manamy przedstawicielek Tajlandii. Co wiąże kraje czeterech słabych reprezentacji z Azji? Mieszkańcy są w większości muzułmanami, a w takich społeczeństwach pozycja kobiet jest mizerna. Stereotyp, że ,,miejsce kobiety ma być w kuchni lub z dziećmi, a nie na stadionie" egzystuje pomimo faktu, że muzułmanie mogą mieć cztery małżonki, które mogłyby opiekować się tym na zmianę, pozwalając innym uprawiać swe hobby. Oczywiście, nie jest to wyłącznie problem krajów muzułmańskich, ale nie ma innego objaśnienia, dlaczego podczas tych kwalifikacji do mundialu najmniejszym wynikiem z udziałem bogatego i całkiem rozwiniętego Kuwajtu było zakończone wynikiem 1-12 starcie z Libanem. A właśnie ten kraj na Bliskim Wschodzie słynie z większej swobody religijnej.
Jak na tym tle wypada Polska? O niewolnictwie kobiet nie może być i mowy, ale ciągle czuje się, że niektóre piłkarki spotykają się z problemem akceptacji przez rodzinę i społeczeństwo, uznajął futbol za sport męski, niczym Anglicy na początku XX wieku. Trafnie zauważył Zbigniew Witkowski, trener reprezentacji kobiet do lat 17. Po zwycięstwie jego zawodniczek na Mistrzostwach Europy do lat 17 stwierdził, że większość z nich wkrótce skończy karierę, bo piłkarki w Polsce nie mają z czego przeżyć. Dlaczego płacimy krocie dla bezużytecznych legionierów w Legii czy Lechu, jak, np. Helio Pinto, a piłkarki, które przyniosły dumę całej Polsce szukają sobie nowego zawodu? Można oczywiście twierdzić, że to telewizja nie transmituje meczy ekstraligi kobiet, więc większość niczego nie wie, ale pieniądze pojawią się wraz z zainteresowaniem, które u nas jest znikome. Ilu ludzi wymieni poprawnie wszystkie 12 klubów ekstraligi? I znowu Niemcy nas wyprzedzają, spójrzcie na frekwencję na stadionach podczas meczy kobiet. Ciągle się dziwicie, że Ewa Pajor wybrała Vfl Wolfsburg zamiast Medyka Konin? Nie jest to jednak tylko problem Polski. Zauważcie, iż taki Real Madryt czy też Manchester United nie mają swych drużyn kobiecych.
Właśnie patrząc na Madryt przypominamy, iż nawet w ,,tolerancyjnej Europie" futbolkobiecy rozwija się powoli. Feministki już od 2008 roku zbierały podpisy, aby kobiety pojawiły się w grze komputerowej FIFA, a już pierwszej nocy udało się zebrać 2000 podpisów. Efekt znacie sami. Kobiety pojawiły się dopiero po siedmiu latach, a tak naprawdę zobaczymy tylko 12 drużyn narodowych? A jak bez tego popularyzować dziedzinę sportu? Futbol kobiecy ciągle nie jest tak ciekawy jak męski, a dowodem na to są puste trybuny na niewielkich stadionach w Kanadzie podczas mundialu, nawet podczas starcia hitowego, czyli Niemcy - Norwegia. Brak zainteresowania wynika z niedowierzania, iż przedstawicielki płci słabszej mogą grać tak dobrze, szybko i efektownie jak mężczyźni. Oczywiście, na razie braki widać, ale i piłkarze na początku byli słabi, mieli czas do połowy XX wieku, czyli około stu lat, aby rozwinąć grę. Kobiety muszą swój styl odnaleźć, głównie z powodów fizjologicznych, ale nie oznacza to, że taki Cristiano Ronaldo napewno jest lepszy niż jakakolwiek piłkarka, która kiedykolwiek zagra w topowym klubie. Oglądając mecze widać, że potencjał jest, i to wielki, ale słabo rozwinięty. Kiedy zaczęły się braki? W dzieciństwie.
Pomyślcie sami. Zapewne nie raz widzieliście chłopaków, uganiających za piłką na podwórku, widzieliście filmy o chłopcach, dryblujących między fawelami, a ile dziewczynek było wśród nich? W dzieciństwie dzieci grają dla zabawy i zabicia czasu, ale niektórzy ciągle powtarzają, iż mężczyźni z natury są bardziej walczący, lubią konkurować i być w czymś pierwsi. Odpowiem tak: słusznie, jeśli chodzi o zwrócenie uwagi kobiety. Nieprawda zaś, jeśli mówi się, że kobiety nie mogą mieć pasji takiej, jak futbol. A jak już mówiłem, w dzieciństwie nie o wygrywanie chodzi, tymbardziej że często gra się nie mecz, a prosto się drybluje wokół kamieni i samochodów. Pytanie trudniejsze: dlaczego niezwykle mała ilość dziewczynek zaczyna karierę w taki sposób? Jednoznacznej odpowiedzi być nie może, ale wiele sprowadza się do seksizmu. Chłopcy często nie chcą grać z dziewczynami, szczególnie w wieku do dojrzewania płciowego, rodzice zaś najczęściej powtarzają, iż nie jest to zajęcie dla ich ,,delikatnej córeczki", choćby wcale tak nie było. Przypomnę też, iż chociaż w futbolu kobiecym mamy wiele trenerów mężczyzn, to takie eksperymenty w piłce męskiej, jak Tihana Nemcić w czwartej lidze chorwackiej czy też Helena Costa w Clermont Foot, kończyły się zdecydowanie zbyt szybko. Należy jednak przyznać, iż teraz w Clermont Costę zmieniła inna kobieta, mianowicie Corrine Diacre.
Jak z tym walczyć? Najważniejsze jest, aby walczono ze stereotypami. Zauważmy, że pierwszymi walczącymi o prawo głosu w wyborach dla kobiet byli mężczyźni, w tym słanny angielski filozof, John Stuart Mill. Dlaczego więc mężczyźni nie mogliby wesprzeć kobiety w walce o miejsce na boisku? W czasach, gdy UEFA i FIFA walczą z rasizmem,można by więcej się postarać i dla kobiet, chociaż widzimy ogromne różnice w ogranizowaniu mundiali dla obu płci, nie tylko frekwencji na stadionach. Uważam też, iż problemem jest, że czasami w niedzielę po południu w telewizji leci mecz ligi szkockiej czy portugalskiej, a nie naszej rodzimej ekstraligi kobiet. Gry takie jak FIFA także mogą pomóc w popularyzacji i zwiększeniu dochodów piłki nożnej kobiecej, bo wielu ludzi zagra z ciekawości i znajdzie ulubioną drużynę, piłkarkę itd. No i wiadomo jest, że chłopcy chcą oglądać ładne kobiety na boisku.
Zachęcam wszystkich do dyskusji i mocniejszego wspracia kobiecej piłki nożnej. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, udajcie się chociażby raz na stadion na mecz kobiet. Może wtedy przynajmniej kobiety wygrają dla Polski mistrzostwa globu w piłce nożnej...
Foto: pzpn.pl
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Więcej na: fanatycyfutbolu.com.pl
Juventus kupił Mandżukicia!
Finał Ligi Mistrzów to za mało. Juventus Turyn zaczął latem mocno się zbroić i dokonał już drugiego transferu. Po Paulo Dybali do klubu trafił Mario Mandżukić.
Jak podają włoskie media, Juventus już załatwił wszystkie sprawy, aby Chorwat trafił do Włoch. Jego cena ma wynosić 18 milionów euro plus bonusy, co i tak jest mniej niż 22 miliony, zapłacone przez Atletico poprzednim latem. Odejście Mandżukicia wiąże się z przyjściem Fernando Torresa i Luciano Vietto, a także z faktem, iż były napastnik Bayernu Monachium nie był idealnym napastnikiem w koncepcji Diego Simeone, tymbardziej że miał z nim na pieńku. Juventus zaś już jutro może powiadomić o odejściu Teveza do Boca Juniors, więc jest to transfer logiczny.
Mandżukić podpisał kontrakt do 2019 roku, wart 4 milionów euro rocznie. Obecnie w kadrze Juve wśród napastników są także Alvaro Morata, Fernando Llorente i Paulo Dybala.
Foto: hiilkubad.com
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Sensacyjny kierunek Hummelsa!
Coraz więcej wskazuje na to, że wieloletni obrońca Borussii Dortmund, Mats Hummels, zmieni klub. Mimo iż Manchester United wypadł z gry o stopera, potencjalnych pracodawców nie brakuje, a wśród nich jest ciekawy klub.
O kogo chodzi? O klub, który jeszcze niedawno nie wydawał na piłkarzy ani grosza, a tym latem już wydał krocie na Jacksona Martineza, czyli AC Milan. Nowy właściciel 47 procentów akcji na spółkę z Silvio Berlusconim wydają wiele pieniędzy na przywrócenie potęgi klubowi z San Siro, a wzmocnienie pbrpny jest priorytetem. Jak podaje Tutto Mercato, Włosi zamierzają oddać za 26-latka 29 milionów euro.
Sam Hummełs kilkukrotnie dawał znać, że chce odejść z Signal Iduna-Park dla nowego wyzwania, a w klubie dotychczas trzymał go tylko Jurgen Klopp. Co do Milanu, fani napewno mogą czuć się zadowoleni tegorocznymi inwestycjami klubu, od bazy treningowej po Martineza i Hummelsa.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Słynny muzyk napisze hymn na EURO 2016
Shakira i Pitbull na mundialach, Oceana i Koko Euro Spoko podczas poprzedniego EURO – każdy wielki turniej ma swoje utwory, które mu towarzyszą, a także stają się przebojami nr. 1 w listach. Nie inaczej ma być tym razem.
Znając słynny francuski patriotyzm, należało oczekiwać, że utwór napisze ktoś z Francji? A kto jest na świecie słynniejszym Francuzem w świecie pop-muzyki, niż DJ David Guetta? Oczywiście, że nikt, więc właśnie Guetta stał się muzycznym posłem na EURO. O tym powiadomił dziś jego rodak, szef UEFA Michel Platini, cytowany przez agencję prasową mistrzostw.
Guetta także zorganizuje darmowy koncert przy wieży Eiffla 9 czerwca, w przeddzień mistrzostw, którwe odbędą się w 10 miastach Francji w okresie 10 czerwca – 10 lipca 2016 roku. Należy oczekiwać, że przebój doczeka się światowej sławy.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98
Real Madryt: podsumowanie sezonu
Czy był to jeden z najgorszych sezonów w historii Realu Madryt? Drużyna, która jeszcze zimą była faworytem do zdobycia mistrzostwa i obronienia po raz pierwszy Ligi Mistrzów, z hukiem przegrała każde rozgrywki. Widocznie więc było słabo. A jaki był to sezon dla poszczególnych zawodników?
BRAMKARZE. Właściwie jedna z przyczyn słabszego sezonu, bo… bez blasku. Niemal cały sezon grał Iker Casillas, Keylor Navas wystąpił tylko w 6 ligowych meczach i epizodycznie w innych turniejach, a Pacheco w ogóle zagrał tylko w rewanżu z Cornellą w Pucharze Króla. Być może brak rotacji, takiej jak w Barcelonie czy też u Królewskich w poprzednim sezonie, był błędem? Casillas bronił coraz lepiej, z czasem zapomniał o katastrofalnych błędach, ale już nie przypomina starego – dobrego San Ikera, który w pojedynkę wygrywał mecz. Tego właśnie brakowało. Tyle że kto mógł go wyręczyć? Navas nie przypominał bramkarza z mundialu, bronił niezbyt pewnie, tak na średnim poziomie. W porównaniu z paradami Oblaka czy Claudio Bravo słabo to wyglądało…
OBROŃCY. Ogólna ocena też nie jest najlepsza. Real miał na początku sezonu opinię drużyny z bodaj najmocniejszą obroną, ale w drugiej połowie sezonu cała ta teoria legła w gruzach. Co do prawej strony obrony, to wszystko było jasne. Gdy grał Carvajal, najczęściej było super, chociaż zdarzały mu się słabe mecze. Ale już Arbeloa… drewniany niczym Khedira był najsłabszym ogniwem zespołu, no może poza Balem, katastrofa, którą na szczęście dla kibiców Królewskich w następnym sezonie zmieni Danilo. Z lewej strony, mając dwóch piłkarzy światowej klasy, jest spokojniej, o ile Marcelo lub Coentrao nie wpadną w dołek formy akurat podczas niezwykle ważnego meczu. Szkoda, ale tak już bywało. Co do środka obrony, to tutaj jest o wiele trudniej. Niby wielkich błędów żaden z piłkarzy nie popełnił, ale… Pepe akurat niemałą część drugiej połowy sezonu leczył kontuzję, a przecież do tego czasu była ogromna seria 23. zwycięstw z rzędu. Varane grał średniawo, niczym nie przypominał ani Rafy, który niszczył Messiego w ostatnim sezonie pracy Mourinho, ani Varane’a z mundialu, gdzie bił na głowę każdego obrońcę, może poza tymi z Niemiec. Ramos zaś w opinii fanów Królewskich zagrał w tym sezonie słabiej niż dwaj wyżej wymienieni. Nie chodzi tutaj jednak jedynie o brak jego fenomenalnych główek jak z Bayernem i Atletico w poprzednim sezonie. Tutaj większe problemy przysparzała jego gorąca głowa. Ileż to razy niepotrzebnie faulował, powodując karnego lub proste osłabienie zespołu? Nawet Pepe ma już mniej kartek niż Sergio Ramos musi się poprawić, bo mu kupią zastępcę. Kupią, bo na młodzież nie ma co liczyć. Nacho otrzymał kredyt zaufania od Ancelottiego, ale ile grał, tyle nie pokazywał pełni umiejętności. Nie ma takiego spokoju jak pozostali obrońcy, ani też doświadczenia. Co najgorsze, nie jest nawet młodzieżą, bo ma… 25 lat. A jest przecież wychowankiem przechwalonej, zdaniem autora, fana Realu, Castilli.
POMOCNICY. To tutaj należy szukać przyczyn, dlaczego drużyna, która wygrała 23 mecze z rzędu, w drugiej połowie sezonu tak siadła. Real ciągle grał tym samym trio: Kroos – Modrić – James. Luka pod koniec zwycięskiej serii odpadł, zresztą jak i James, a już wtedy zaczęły się problemy, takie jak z Almerią czy na klubowym mundialu. Nawet gdy James wyleczył się, forma Kolumbijczyka nie od razu była wyśmienita, a już na nic ona się nie zdała bez Chorwata. Prawidłowo mówiono, że to Modrić jest kluczowym graczem Realu. Gdy tylko odżyła nadzieja na triumf w lidze i LM, odpadł po raz drugi. Efekt? Sensacyjna porażka z Juventusem i nieodrobiona strata do Dumy Katalonii. Inni mogą się bronić, że ciągle grał Toni Kroos, ale w tym właśnie sęk. Grał CIĄGLE. Bez przerw, po trudnym sezonie w Bayernie, harowaniu na mundialu i piekielnie krótkim urlopie, a Ancelotti nawet nie myślał o sadzeniu go na ławce dla odpoczynku. Sam Niemiec alarmował o tym przed zimą, ale w końcu poddał się i forma siadła. Szczególnie było to widać w końcu rozgrywek.
Kto mógł te trio zamienić? Isco? Chłopak się starał, brał na siebie odpowiedzialność i udowodnił, że jest wielki, ale… jeden nic nie zrobi. A dalej przecież w pomocy jest krucho. Khedira ciągle był kontuzjowany, a nawet jak nie, grał gorzej niż Arbeloa czy Bale. Lucas Silva na razie to transferowy niewypał, grał słabo, bez polotu, na poziomie dołu Primery, a nie Realu. Illara zaś po trochę zaczyna progresować, ale w słabym tempie, tymbardziej że jest dobry w destrukcji, za to piekielnie słaby w kreowaniu ataków. No a wtedy jest nadzieja na dobre jutro. Nie w Pogbie czy Reusie, a dwóch talentach. Casemiro, który po poprzednim średnim sezonie trafił na wypożyczenie do Porto, jest w symbolicznej jedenastce roku Ligi Mistrzów według WhoScored.com, a to już jest nieźle. Brazylijczyk dominował w Porto, więc być może będzie o wiele lepszym piłkarzem, niż odchodzący do Juventusu Khedira. Kolejny talent to oczywiście Odegaard. Wystarczy pomyśleć. W wieku 16 lat ma siedem meczy w dorosłej reprezentacji niesłabej drużyny, poprzedzone przez grę w każdej kategorii wiekowej. Ma za sobą sezon w najwyższej kategorii ligowej, debiut w europucharach i testy w piekielnie mocnych klubach, a miesiąc po doniesieniach o rzekomych ,,problemach z aklimatyzacją w Madrycie” zagrał koncertowo w Castilli, co umocnił niezłym debiutem w Primerze w ostatniej kolejce, a po tym popisowo grając ze Szwecją w meczu towarzyskim. Wielka przyszłość przed nim!
NAPASTNICY. I tu nie obyło się bez problemów. BALE! Co z nim?! Mimo niezłych statystyk, zagrał bardzo słabo. Egoistyczna gra, mizerne podania i strzały, ciągłe przeszkadzanie drużynie to napewno nie jest poziom piłkarza za 100 milionów euro. Jese, który ma go zamienić, gra słabiej, niż przed kontuzją, być może nigdy nie będzie już sobą, zupełnie jak Andrzej Iwan. Benzema i Chicharito to samo – jak nie kontuzja, to grają słabo. Statystyki temu zaprzeczają, ale naprawdę – porównajcie ich ze snajperami Manchesteru City, Chelsea, Bayernu, PSG, Juventusu czy wielkim MSN Barcelony? Nie ta półka, nie dla Realu. Jedyny, do którego takich pretensji nie ma, to oczywiście Cristiano Ronaldo. Miał swój dołek formy, wiele było komentarzy i krytyki, ale jeśli w słabym sezonie strzela się 48 goli w lidze i 10 w Lidze Mistrzów, to się jest najlepszym na świecie, nawet jeśli nic nie wygrał w tym sezonie. Ten chłopak w pojedynkę wyciągnął wiele meczy, a gdyby bramkarze czy Bale mogli wyciągnąć jeszcze kilka… Real napewno triumfowałby w lidze, a i w pozostałych rozgrywkach byłoby lepiej.
Co z tym wszystkim zrobi Benitez? Pożyjemy, zobaczymy.
Obserwuj autora na Twitterze: @Lciunaitis98