Sen wariata
"Za nami "czarny piątek" na Widzewie. Czarne humory kibiców i wszystkich ludzi
związanych emocjonalnie z łódzkim klubem. Przed nami niecierpliwy czas oczekiwania,
aż strach się bać, co wydarzy się w kolejnych dniach..."
Na Widzew, który zawsze i wszędzie będzie czerwono-biało-czerwony teraz mawia się
"czerwona latarnia". Latarnia pływać nie umie, w latarni nie ma kapitana - jest latarnik. A co
będzie, jeśli zaczyta się on w Panu Tadeuszu i nie zareaguje w porę? Bliżej naszych realiów,
co będzie jak zapomni się grając w Football Managera? Strach pomyśleć. Najważniejsze, żeby
łódzki klub w trakcie tego trzęsienia ziemi z "czerwonej" nie stał się Latarnią morską na Faros,
wtedy na wzór ruin tej słynnej budowli przy al. Piłsudskiego zamiast nowego stadionu,
powstanie jeno muzeum. Muzeum Wielkiego Klubu, który został zniszczony przez...
Powyższy fragment tekstu pojawił się na łamach serwisu widzewlodz.pl dn. 15 grudnia 2013
roku. Minęło niespełna piętnaście miesięcy i słowa te odnalazły swoje miejsce w
rzeczywistości. Krew człowieka zalewa, gdy pomyśli, że popełnił artykuł na poły proroczy.
Oczywiście nadzieja, (która umiera zawsze ostatnia) nadal tli się w sercu. Nieudolność Zarządu
nie powinna być dla nikogo o zdrowych zmysłach novum. Poza tym można pocieszać się
jeszcze faktem, iż "Widzew można ugiąć, ale nie można go złamać". To hasło w tych trudnych
chwilach należy powtarzać niczym mantrę - cóż innego pozostało? Wiele razy było źle, ale z
pewnością w najnowszej historii klubu jeszcze tak źle, jak obecnie nie było nigdy. Sam dziwię
się temu stwierdzeniu, zwłaszcza, że osobiście niejednokrotnie psioczyłem na degrengoladę,
która od lat panoszy się po czerwonej części Łodzi. Dokładnie od momentu, kiedy pewien
biznesmen z Piaseczna postanowił zaistnieć w futbolowym światku i pojawił się w mieście
włókniarzy, obejmując widzewskie stery. Swoimi poczynaniami niejednokrotnie udowodnił,
że piłka nożna nie jest jego bajką, zaś klub piłkarski to nie bank, czy jadłodajnia z egzotycznym
menu - to przede wszystkim sens życia, który trzeba umieć i chcieć zrozumieć. Pozwalam sobie
na dezynwolturę, gdyż wspomniany "bohater", mianując się prezesem dn. 3 lipca 2014 roku
mówił m.in. "chcę podnieść Widzew z kolan i osiągnąć z nim jak najwięcej". Na konferencji
zapewniał także, iż z racji swojej nominacji będzie osobiście odpowiadał za losy klubu. Czy
rzeczywiście choć raz biznesmen zachowa się jak prawdziwy mężczyzna i wygłosi publicznie,
że on i jego współpracownicy dali ciała, zaś wina spoczywa wyłącznie na ich barkach? Po
decyzji PZPN-u trudno tego raczej oczekiwać - rozgoryczony i zdenerwowany opuścił siedzibę
związku wygłaszając mowę w stylu: "zabieram swoje zabawki do innej piaskownicy, dajcie mi
wszyscy święty spokój". Gdy emocje opadły postanowił jednak walczyć, składając do NKO
(Najwyższej Komisji Odwoławczej) wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy licencyjnej
Widzewa. Nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać kciuki za pomyślność. Mogą one boleć,
ponieważ ostatnimi czasy są nader często eksploatowane. Najpierw przy okazji obserwowania
losów budowy nowego stadionu, następnie podczas seryjnie przegrywanych ligowych meczów,
obecnie w kwestii hamletowskiej - "być, albo nie być" dla klubu. Trudno ukryć, że najgorsza
jest niemoc - żeby nie wiem jak obsmarowywać winowajców, przy tym używając najbardziej
wyszukanych słów, odwieszenia licencji Widzewowi to nie przyniesie. Swoimi
przemyśleniami można dać jedynie upust emocjom, które od dawien dawna drzemią w
świadomości. Nie raz, nie dwa człowiek gryzł się w język, by nie orzec z pełną premedytacją,
iż Widzew to przede wszystkim zespół, kibice oraz… dziennikarze, którzy w odróżnieniu do
wielu mają klub w sercu, a nie tam gdzie światło słoneczne nie dochodzi. Oczywiście, pełen
szacunek i podziękowania za spłatę długów, za próby walki o lepsze jutro (nowy trener,
transfery), ale jednocześnie warto postawić pytanie - jak długo można pluć ludziom w oczy i wmawiać im, że deszcz pada? Dość już tego teatrzyku z marnymi aktorami, dość plecenia bzdur
– najwyższy czas na prawdę - bez kurtuazji i tzw. poprawności politycznej. Kolejny krok -
wyjdźmy poza Widzew - przecież o jednym z najbardziej zasłużonych klubów w historii
polskiej piłki od lat mówi się głównie w kontekście kłopotów. Wszyscy śmieją się z
niekompetencji osób zajmujących się sprawami administracyjnymi, nie ukrywają również
zażenowania obserwując sposoby zarządzania klubem. Żart jest dobry na raz, poza tym spełnia
on swoją rolę wyłącznie śmiesząc większość, a nie tylko przeżartych zazdrością do szpiku kości
antagonistów. Ci niech się śmieją dalej, mają do tego prawo, jednak należy zrobić coś, by
wytrącić im z rąk kolejne argumenty. Łatwo nie będzie, tym bardziej, że obecnie trudno orzec,
jaki finał będzie miała sprawa zawieszenia licencji dla Widzewa. Mimo wszystko, przy całym
przywiązaniu dla czerwono-biało-czerwonych barw, trudno jest mieć pretensje do
orzeczników. Zarząd miał chleb, chciał bułek - wymyślił Byczynę, która od początku nie
podobała się w PZPN-ie. Tajemnicą poliszynela jest, że klub miał inne możliwości, które z
pewnością nie niosłyby za sobą przykrości i nie wymagałyby dodatkowego komentarza. Czasu
się nie cofnie, mleko się rozlało. Na pewno nie można zapominać o brawach dla Burmistrza z
Poddębic, który mimo niedogodności i kłopotów nadal walczy dla Widzewa. Postawa godna
podziwu, zachowuje się on jak widzewiak z krwi i kości. Inaczej niż ludzie, którym losy klubu
rzekomo leżą na sercu. Ich ignorancja bardzo boli, doprowadziła do dramatu. Sądzili, że w
stolicy pracują osoby równie jak oni niekompetentne, którym można wcisnąć każdy kit. Liczyli,
że panowie z Komisji będą przymykali oko na wszelkie niedociągnięcia - cierpliwość tych
drugich jednak się wyczerpała - wstali, uderzyli pięścią w stół - powiedzieli PAS! Trudno
polemizować z taką decyzją, widzewscy pracownicy przytaczali argumenty tak absurdalne, że
aż nie przystoi ich powtarzać - teraz po fakcie jest już tylko płacz i zgrzytanie zębów (czy na
pewno?).
Najbardziej żal w tej chorej sytuacji jest WIDZEWA - piłkarzy i sztabu trenerskiego, wszyscy
wykonali w przerwie zimowej mrówczą pracę, aby na wiosnę powalczyć o pozostanie na
zapleczu ekstraklasy. Szkoda także kibiców, którzy zawsze byli/są/będą z klubem na dobre i
złe. Teraz mogą liczyć wyłącznie na cud. Jeśli ten się nawet wydarzy i będzie można rozgrywać
mecze, to o utrzymanie w lidze będzie niezwykle trudno. Remisy w Byczynie nie wchodzą w
grę, zwycięstwa "domowe" dodadzą w tabeli jedynie dwa oczka. Patrząc jednak chłodnym
okiem na tę "czarną" sytuację, można śmiało stwierdzić, że była ona łatwa do przewidzenia.
Ma ona miejsce na Widzewie od lat, przypomina sen wariata, z którego za cholerę nie można
się wybudzić - niech mnie ktoś wreszcie uszczypnie...
MARIUSZ JANIK
post written @widzewlodz
Comments:
Other posts:
Bajeczny sezon ekstraklasy
Od lat polską ekstraklasę omijam szerokim łukiem. Z jednej strony powodem był spadek Widzewa w sezon...
Coś się kończy, by zacząć musiało się "Coś"
Polska płacze nad stylem gry reprezentacji, odrzucając wynik na dalszy plan. Mimo sukcesu jakim był ...
Próba generalna zaliczona
Orły Michniewicza bez fajerwerków, ale zwycięzcy. Chile zawiesiło wysoko poprzeczkę reprezentacji Po...
Poważny klub kontra niepoważny
Odejście Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium zatrzęsło piłkarską Europą. Okazało się, że piłk...
Jeszcze Nowego Roku nie ma, a już strzelają... tyle że nazwiskami na kandydatów do objęcia reprezent...
Jaką Polskę chcemy zobaczyć?
Odliczanie się rozpoczęło. Mistrzostwa Europy choć spóźnione w końcu się odbędą. Będą jednak inne ni...
Selekcjoner na dziś
Kompletny chaos w polskim futbolu w ostatnich dniach spowodował, że przez pewien czas miałem głęboko...
Włosi zrobili kleksa na reprezentacji Polski
Maszyna ruszyła. Jerzy Brzęczek na około pół roku przed Euro 2021 stał się głównym winnym słabej pos...
Wakacyjne przemyślenia- Europejskie puchary
Powoli kończy się sezon w Polsce, a część innych lig już swoje rozgrywki zakończyła. Można zatem już...
Piast przed BATE, a raczej przed batami
Na pierwszy plan tuż po młodzieżówce Polaków powinni wyjść mistrzowie Polski. Piast Gliwice jako zdo...
Po trudnym losowaniu
Nareszcie europejskie puchary czas zacząć. Czekałem na ten moment od dłuższego czasu, ponieważ inter...
Polskie kluby, zaryzykujcie i postawcie na swoich!
Sezon ekstraklasy się skończył i już teraz można go określić mianem wielkiego zaskoczenia. Mistrzem ...
Oko na ekstraklasę
Koniec cichych dni pomiędzy mną a ekstraklasą. To nie ma sensu. I tak coś ciągnie, by zerknąć na wyn...
Brzęczek wybrał. Pora na Austrię i Łotwę
Wreszcie. W końcu coraz większymi krokami zbliżają się mecze Orłów Brzęczka, którzy rozpoczynają zma...
Brzęczek wybrał. Pora na Austrię i Łotwę
Wreszcie. W końcu coraz większymi krokami zbliżają się mecze Orłów Brzęczka, którzy rozpoczynają zma...
Kulki z dzbana: Eliminacje Euro 2020
Jedni odetchnęli, drudzy łapią głęboki oddech. Za Nami potyczki w nowych rozgrywkach, czyli Lidze Eu...
Młodzież kontra młodzież
Jako czwarty z zespołów, który reprezentuje Polskę w Europie w obecnym sezonie jest Górnik Zabrze. D...
Białoruski koszmar Lecha?
Po ostatnich wyczynach poznańskiego Lecha trudno być optymistycznie nastawionym do kolejnego dwumecz...
Spartak rywalem Legii
Warszawski klub poznał rywala w II rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. Jest nim mistrz Słowacji- ...
Jagiellonia nie stoi na straconej pozycji
Dopóki nie przyjrzałem się rywalowi Jagielloni, to nie dawałem większych szans polskiemu zespołowi, ...